sobota, 30 marca 2013

Rozdział 9


Z pkt. Widzenia Kendalla:

 Wybiegłem z domu i podbiegłem do samochodu. Zbierało mi się na płacz. Jechałem w stronę mieszkania Lilly,  nie musiałem długo szukać miejsca wypadku wystarczyło tylko jechać za policją i ambulansami. Na miejscu przeżyłem szok i łudziłem się nadzieją, że to może nie jest auto dziewczyn. Wysiadłem i pobiegłem w stronę rozbitego samochodu.

 -Natalie!!!- krzyknęłam kiedy było już po najgorszym. Moja siostra się nie odezwała. Zaczęłam płakać, tylko to mogłam zrobić. Próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam, byłam przygnieciona ciężarem auta Nat. Czułam, że zesikałam się w majtki i zryczałam się jeszcze bardziej. Natalie nie odpowiadała na moje wołanie, praktycznie czułam się jakbym była sama. Zabiję tego cholernego kierowcę, który w nas wjechał jak tylko się z tego wszystkiego wykaraskam to mu przywalę, chyba, że nie przeżył tego wypadku, co jakoś wcale mnie nie zasmuciło. Usłyszałam syreny ambulansu lub policji, bałam się, że przyjadą za późno i nie pomogą Natalie. Syreny ucichły, słyszałam otwieranie i zamykanie drzwi od samochodu oraz podniesione głosy ludzi przechodnich, których uspakajali prawdopodobnie władze.                                                               
 –Ale ja muszę!- usłyszałam znajomy, zdenerwowany głos i od razu mój świat zwolnił. Kendall przyjechał, martwił się, chciał pomóc, ale mu nie pozwalano. Zwały. Bałam się jak diabli, ale świadomość tego, że mój ukochany był blisko napawała we mnie radość. Po chwili usłyszałam dźwięk rozcinanego metalu i zapach siarki. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem w domu i leżę na łóżku, że i ja i Natalie jesteśmy bezpieczne. W pewnym momencie poczułam lekki wietrzyk na głowie. Otworzyłam oczy i ujrzałam twarz jakiegoś faceta ze straży pożarnej, chyba nigdy nie cieszyłam się tak na czyiś widok. Strażak odgarnął mi włosy z twarzy i sprawdził tętno. 
–Jest przytomna!- krzyknął i zaczął mnie wyjmować ze zdezelowanego auta.                            
 –Natalie.- szepnęłam.- Co z nią?- spytałam cicho strażaka.                     
–Jest w drodze do szpitala.- odpowiedział mi. Oparłam się o jego tors i czekałam, aż położą mnie na noszach. Bałam się o Nat, tak bardzo się bałam, że ją stracę, dlaczego ja przynoszę takiego pecha?! 

 hyZ pkt. Widzenia Kendalla:

-Lilly!- zawołałem gdy została wyciągnięta z auta. Głowę miała całą czerwoną, a ubranie podarte i brudnie, jej twarz chociaż cała w pocie, krwi i brudzie to była najpiękniejsza na świecie, spojrzała się na mnie i lekko się uśmiechnęła gdy położyli ją na noszach. Podbiegłem i nachyliłem się nad nią.
–Boże, Lilly jak ty wyglądasz.- pacan. Po co to powiedziałem, kto w takiej chwili przejmuje się swoim wyglądem, do cholery?!
-A pan to kto?- spytał policjant, na którego nawet nie spojrzałem.
Właśnie kim ja dla niej byłem? Naprawdę nie wiedziałem co miałem powiedzieć.
Lilly złapała mnie za kawałek mojej bluzki.
-To mój chłopak.- powiedziała cicho, a mi aż serce podskoczyło.
-Chce pan jechać z nią, karetką czy dojechać własnym samochodem?- spytał znudzony.
-Karetką.- odpowiedzieliśmy razem z Lilly.
Okryli ją folią termiczną i wsadzili do karetki.
Jechaliśmy na sygnale co bardzo wkurzało Lil. Cały czas trzymałem ją za rękę, cieszyłem się, że jest przytomna, tyle szczęścia za to nie miała jej kuzynka, która jest w stanie krytycznym i pewnie właśnie walczą o jej życie, ale nie mogłem tego powiedzieć Lilly, nie chciałem by się denerwowała, nie teraz.

 Z pkt. Widzenia Logana:

 Spałem sobie spokojnie gdy nagle zadzwonił telefon. Nie miałem pojęcia dlaczego nie wyłączyłem dźwięku na noc, ale cóż nikt mi nie kazał też go włączać. Wziąłem telefon i ze zmrużonymi oczami popatrzyłem na ekran, na którym było wyświetlone „Kendall dzwoni” z tym jego śmiechowym zdjęciem w tle. Zignorowałem i odłożyłem telefon na bok po czym wróciłem do mojego poprzedniego zajęcia. Ale telefon zadzwonił po raz drugi przez co byłem mocno zirytowany, ale postanowiłem odebrać.
-Czego Kendizzzzle jestem trochę, bardzo, zajęty spaniem.
-Logan, Lilly miała wypadek, to znaczy ona i Natalie, wjechał w nie jakiś czub, właśnie jadę z nią w karetce, Nat już jest na miejscu. Ale nie jest z nią dobrze.- to ostatnie dodał szepcząc.
Trochę mi się w głowie zakręciło. Kendall podał mi adres szpitala i po chwili, ubrany wybiegłem z domu wsiadając do samochodu i kierując się do szpitala.


Kiedy już byliśmy na miejscu, w Sali zabiegowej zszyli mi rany i zrobili prześwietlenie. Okazało się, że mam złamane cztery żebra z czego z całości trzy pokruszone, lekkie wstrząśnienie mózgu i skręconą kostkę u lewej nogi. Wow to i tak mało w porównaniu z tym czego się spodziewałam. Kiedy już leżałam na Sali Kendall przyszedł do mnie i usiadł na krześle obok.
-Jak się czujesz?- spytał.
-O dziwo nie najgorzej, a ty?
-Trochę zmęczony tymi emocjami, ale powoli mi przechodzi.
-Idź do domu i się połóż.- powiedziałam i się skrzywiłam się, bo gips wżynał mi się w brzuch.
-Nie ma mowy, zostaję tu, zaraz przyjedzie Logan.- to było słodkie, ale nie pozwolę by prze ze mnie zarywał noc.
-Idź, słyszysz?
-Nie.- droczył się ze mną po czym odebrał telefon i wytłumaczył Loganowi gdzie dokładnie się znajdujemy.- Powiedziałaś, że musisz mi coś powiedzieć, zanim no wiesz n co się stało.- zrobiło mi się gorąco, ale przecież musiałam to powiedzieć.
-Kiedy mnie pocałowałeś,  to może się wydawać głupie, ale zrozumiałam, że jestem w tobie zakochana.- powiedziałam szybko. Blondyn uśmiechnął się po czym nachylił się nade mną i cmoknął mnie w usta. Zarumieniłam się. Kiedy to zobaczył uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-Nie wydaję mi się to głupie, tak naprawdę to poczułem ulgę, bo czuję to samo.
Teraz to byłam już cała czerwona. Zaśmiałam się nerwowo.
-Cześć gołąbeczki.- przywitał się Logan.- Hej Lilly jak się czujesz?
-Dlaczego wszyscy mnie o to pytają?- brunet się zaśmiał.
-No nie wiem, może dlatego, bo jesteś po wypadku?- spytał ironicznie.- A tak na serio?
-A tak na serio to bardzo dobrze.- odpowiedziałam.
-A Natalie?- spytał.
I wtedy do mnie dotarło to, że o niej zapomniałam i nawet nie wiedziałam co się z nią dzieje.
Zrobiło mi się duszno i zaczęłam odczuwać ból w żebrach.
-Nie wiem, nie widziałam jej, nie mogę się stąd ruszać.- powiedziałam prawie płacząc, kiedy weszła pielęgniarka.
-Nie za dużo was tu?- spytała patrząc na chłopców.
-Co z moją siostrą, leży na szóstce.- spytałam pośpiesznie.
-A ona, właśnie jest po operacji, kilka złamań, jedno otwarte, wstrząśnienie mózgu, ale będzie żyła, a i już jest przytomna.- kamień spadł mi z serca, ale nadal byłam przerażona.
-Mogę do niej pójść?- spytałam.
-Absolutnie nie, moja droga, ty musisz leżeć, twoja mama jest w drodze do szpitala, będzie na miejscu za kilka godzin.
-A tata?- spytałam
-Twoja mama powiedziała by go na razie nie powiadamiać.
-Że co przecież ma prawo wiedzieć, no z jakiej paki kurczę, ona nie ma prawa pani mówić co macie ze mną robić i co ja mam robić.- zezłościłam się.
-Przykro mi, ale może, widnieje na akcie ubezwłasnowolnienia i jest twoim prawnym opiekunem.- zrobiło mi się gorąco, dlaczego ona to powiedziała? Pielęgniara wyszła, a ja popatrzyłam na Kendalla.
-Ubezwłasnowolnienie?- spytał.
-Mogę ci to wytłumaczyć później?- byłam na skraju rozpaczy.
Kiwnął głową.
-Mógłby któryś z was pójść do Natalie, nie chcę by siedziała tam sama.- powiedziałam.
-Ja pójdę,- zdeklarował się Logan, po czym wyszedł.

 
Z pkt widzenia Logana:

 Wyszedłem z Sali zostawiając tych dwoje samych i nie byłem pewien czy to był dobry pomysł.
Wszedłem do szóstki i zobaczyłem brunetkę całą w bandażach i w gipsie.
Kiedy mnie zobaczyła zachłystnęła się powietrzem. Rozbawiło mnie to. Mimo tego, że jej twarz była spuchnięta i obandażowana była całkiem przystojna.
-Tak to ja, słynny Logan Henderson zbawiciel świata i uciśnionych dziewic.- po kiego gnata ja to powiedziałem, no ja się pytam.
-A co ty tutaj robisz?- spytała cicho lekko zachrypniętym głosem.
-Lilly mnie tu wysłała.- odpowiedziałem z wielkim bananem na twarzy.
-I jak ona się czuje?
-Nieźle, Kendall przy niej siedzi, i to pewnie dlatego.
-Ona go lubi.- przyznała.
-No wiesz trudno tego nie zauważyć. On ją też.- dodałem.
-No wiesz trudno tego nie zauważyć.- przedrzeźniła mnie.
-Bardzo śmieszne, hehehe..- usiadłem na krześle obok.-A teraz gadaj jak ty się czujesz.
-Bywało lepiej, ale i tak najbardziej wnerwiającą rzeczą jest ten cholerny gips.- znowu się zaśmiałem.
Coś mi się wydaję, że zostanę tu na noc.- pomyślałem..
__________________________________________________________________________

Dobra to już dziewiąty, wiecie co nawet mi się podoba prawdę mówiąc:)
Ten rozdział dedykuję najfajniejszej dziewczynie na świecie i mojej najlepszej przyjaciółce bez której tego rozdziału by nie było. Nie będę mówiła kim ona jest i tak wszyscy to wiedzą..
A tak na marginesie to jest osoba, która popełniła wielki błąd i ta osoba wi o kim pisze, mam żal do niej z to jak skrzywdziła drugą osobę i na prawdę nie jestem agresywna, ale jak ją spodkam to przywalę bez większego namysłu:)
Buziaki;*
~Lil

środa, 20 marca 2013

Rozdział 8

Na wstępie wielkie SORRY za tak długi czas oczekiwania, ale miałam szlaban i wchodziłam na neta tylko na informatyce, a tam komputery są do bani. Ale no cóż jestem i zapraszam na 8 rozdział :)
-----------------------------------------------------------------------------------------
(...)Pobiegł w ciemną uliczkę i mnie puścił.
-Co ty sobie myślisz, że możesz tak po prostu sobie mnie...
I BUM.
Poczułam to, poczułam wybuch tam głęboko w środku mnie. Kendall całował mnie niepewnie i powoli, a ja nie wiedziałam czy mu się poddać, czy odsunąć się.
Ku mojemu zdziwieniu wybrałam to drugie.
-Co ty wyprawiasz?!- krzyknęłam wydostając się z jego objęcia.
-Nie wiem, po prostu kiedy zobaczyłem cię tam z Carlosem jak się całujecie, zrobiłem się zazdrosny.
Przepraszam nie chciałem cię urazić, chcesz to odwiozę cię do domu.- powiedział ze smutkiem.
-Nie ma takiej potrzeby, ja to zrobię.- usłyszałam za sobą głos Carlosa.
Odwróciłam się. Trzymał mój sweter i patrzył na mnie błagalnym tonem.
Odwróciłam się do Kendalla.
-Sorry Kendall, Carlos mnie odwiezie.- powiedziałam cicho.
Blondyn westchnął i zacisnął zęby.
Wzięłam od Carlosa sweter i poszłam za nim do auta mamy.

z pkt. widzenia Kendalla:
Kiedy odeszli stałem tam jeszcze kilka minut podpierając się o ścianę.
Wolała Carlosa, to było jasne, nie wiedziałem co ja sobie wyobrażałem, że nagle rzuci mi się w ramiona i powie, że mnie kocha?!
Na pewno nie?
Byłem zawiedziony. Dopiero po jakimś czasie przypomniałem sobie o moich trzech kumplach czekających na mnie pod kinem. Dołączyłem do nich cicho.
Kiedy weszliśmy do auta oparłem się głową o szybę i próbowałem powstrzymać łzy.
-Co to za akcja?- spytał Dustin, a Logan uderzył go w ramię.
-Nic, po prostu się przeliczyłem i tyle.- powiedziałem.
Nie odezwali się już, po prostu patrzyli przed siebie.
Będę potrzebował dłuuuuugieeeeeej kąpieli.

z pkt. widzenia Logana:
Żal mi było Kendalla, ale wiedziałem, że na razie żadne pocieszenia go... nie pocieszą.
Kiedy będzie potrzebował porozmawiać, to po prostu poprosi.
Od razu wiedziałem co czuje do tej dziewczyny, Kendall jest jak otwarta księga wszystko po nim widać.

Całą drogę przesiedzieliśmy cicho, Carlos raz tam zagadnął o filmie, ale więcej się nie odważył.
Wjechał do garażu i zaparkował samochód.
Oparł ręce o kierownicę i głośno westchnął.
-Dzięki Carlos za to, że mnie wyciągnąłeś do tego kina ostatnim razem byłam tam jakiś rok temu.- uśmiechnęłam się nieswojo. Chłopak od razu się rozpromienił.
Był taki uroczy jak się uśmiechał, poczochrałam go po włosach.
-Ej, bo zepsujesz fryzurę..- zażartował.
Jego twarz znowu zaczęła przybliżać się do mojej.
Zakryłam mu usta dłonią.
-Słuchaj Carlos, bardzo cię lubię..

z pkt. widzenia Carlosa:
Nie, nie, nie, nie, nie!!!! Chciało mi się płakać.
-Ale Kendalla lubisz bardziej.- stwierdziłem.
-Kiedy mnie pocałował poczułam wybuch w środku, po prostu.. No nie wiem jak to wytłumaczyć.
Przepraszam cię, Carlos, głupio wyszło. Było miło, nawet bardzo i zapewne znajdziesz dziewczynę, która nie jest taką egoistką jak ja.- myślałem, że spłonę ze wstydu, byłem głupi.
Zrobiłem kamienną minę, wyszedłem z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi.
Pierwszy raz dziewczyna spławiła mnie w taki sposób, zazwyczaj dziewczyny po prostu kończą nie tłumaczą się, ale ona zapewne nie była zbyt doświadczona w takich sprawach.

Po prostu wyszedł. No i zatrzasnął drzwi.
Miałam wyrzuty sumienia, złamałam dwa serca w jeden wieczór.
Porażka.
Było późno, bardzo późno.
Zaczął padać deszcz, który po chwili zamienił się w ulewę.
Szłam na piechotę do Natalie, zaczęłam płakać, nikogo nie było w okolicy to mogłam sobie spokojnie szlochać. Chciałam się teraz przytulić do Nat, było mi smutno.

z pkt. widzenia Natalie:
Spałam sobie spokojnie, śniąc nie mam pojęcia o czym, gdy nagle w domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Myślałam, że dostanę cholery, byłam mega zła i nie miałam zamiaru schodzić na dół i otwierać tych zakichanych drzwi.
Ale dzwonek dzwonił i dzwonił i dzwonił...
W końcu zeszłam na dół, była burza i strasznie padało.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Lilly, całą przemoczoną i zziębniętą.
-Boże Lilly co ty tu robisz?!- krzyknęłam wprowadzając ją do środka.
Płakała.
Pobiegłam po koc i ją przykryłam.
-Lilly, powiedz co się stało! Boże tylko nie mów, że ten latynos coś ci zrobił!
-Nie Natalie, to ja, to moja wina.
Usiadłyśmy na kanapie.
-Powiesz w końcu?- spytałam spokojnie.
-Kiedy byłam w kinie z Carlosem, on mnie pocałował..- przerwała chlipnięciem.-..no i Kendall to zobaczył i zabrał mnie z tamtąd i też pocałował, ale tym razem ja poczułam to, poczułam wybuch. Ale i tak się od niego odsunęłam i poszłam do Carlosa, on mnie odwiózł i znowu chciał mnie pocałować tyle, że ja mu powiedziała, że ja do niego nic nie czuję, a on wyszedł z auta i trzasnął drzwiami.- rozpłakała się na maksa.
Ona nigdy nie płacze, oczywiście tylko przy mnie, uważa, że płacz to oznaka słabości, ale się myli.
-Oh kochanie, nie masz powodu do płaczu.- nie umiem pocieszać ludzi.
-A właśnie, że mam złamałam serca i Kendallowi i Carlosowi.
-Co do Carlosa to nie twoja wina, że nic do niego nie czujesz, a Kendall, jak mi wiadomo, sprawił, że jednak coś poczułaś.- spojrzała się na mnie.
-Ja go kocham. Kocham Kendalla, Boże ja go kocham.- nareszcie się uśmiechnęła.
-To na co czekasz, musisz mu powiedzieć, zadzwoń do niego.
-To nie jest rozmowa na telefon, błagam Nat zawieź mnie do niego.
Zgodziłam się.

Po chwili siedziałyśmy w samochodzie Natalie.
Nie wierzyłam w to co czuję, w sumie to pierwszy raz poczułam coś takiego do chłopaka.
Chciałam go zobaczyć i mu to powiedzieć.
Nie mogłam już wytrzymać i wybrałam jego numer.

z pkt. widzenia Kendalla:
Leżałem spokojnie na łóżku, kiedy telefon zaczął wibrować.
Spojrzałem na wyświetlacz.
"Lilly dzwoni"
Aż podskoczyłem, kiedy zobaczyłem kto dzwoni.
Od razu odebrałem telefon.
-Halo, Lilly?- jasne, że ona, a kto niby?
-Tak, Kednall, bardzo będziesz zły jak zaraz do ciebie przyjadę?- powiedziała.
Zatkało mnie, było po pierwszej w nocy, a ona chce do mnie przyjechać.
-O tej porze?- spytałem.
-Wiesz w sumie mogłabym jutro, ale tak się składa, że właśnie jadę, Natalie mnie podwozi.
-W takim razie, okej przyjeżdżaj.- powiedziałem.
-Cieszę się, po prostu muszę ci coś powiedzieć, bo to nie jest rozmowa na... Boże Nat skręcaj!!!!
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!- usłyszałem krzyki i rozmowa się przerwała.
Wypuściłem telefon z ręki wsłuchując się w jego głuche tąpnięcie o podłogę.
Zamarłem w bezruchu..
--------------------------------------------------------------------------------------

WooHoo! Napisałam:)
Mam nadzieję, że się podobało, mi jakoś szczególnie nie bo nie miałam jakoś tak weny.
W ogóle dziwię się, że ktoś to czyta, ale się cieszę.
Mało osób komentuje moje posty, ale i tak jestem szczęśliwa, że ktokolwiek je pisze
Kocham was, nawet bardzo, buziaki;*

poniedziałek, 11 marca 2013

Jednorazówka 2/2



**
Po wylądowaniu, wsiadłam w taksówkę i podałam kierowcy karteczkę z adresem hotelu, 
w którym miałam zarezerwowane miejsce. 
Na miejscu, kierowca pomógł mi z bagażami, podziękowałam i dałam sowity napiwek. Przywitały mnie sztucznie uśmiechnięte osoby nauczone włazić gościom w tyłki.
W drodze do pokoju, jedna z pracownic, której wyraźnie powiedziałam, że poradzę sobie z dojściem do pokoju, odprowadziła mnie pod same drzwi przypominając z pięćdziesiąt razy, że jak będę czegoś potrzebowała mam dzwonić.
Pokój był normalny, łóżko jedno osobowe, telewizor naścienny ileś tam calowy, podręczna mini kuchnia z mini lodówką i mini zamrażalką i barek.
Uuuuu, o tym tata chyba nie wiedział, mam nadzieję.
Poszłam do łazienki i ucieszyłam się gdy zobaczyłam wannę, nie zbyt lubię prysznice.
Dokładne rozpakowanie i poukładanie rzeczy tam gdzie leżeć powinny zajęło mi godzinę z kawałkiem, postanowiłam, że przed pójściem na zakupy jednak się odświeżę.
Miło było się wypluskać w ciepłej wodzie.Ubrałam się, spakowałam w torbę
najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam.
Po kilku godzinach byłam z powrotem tyle, że z wieloma torbami.
Wyrzuciłam wszystko na podłogę i zaczęłam się gapić.
Nie chciałam szastać forsą na nowe ciuchy, bo przecież i tak furę swoich przywiozłam, więc nie było po co. Do koncertu zostało mi 6 godzin, wow nieźle.
Szybko umyłam się po raz drugi, ogoliłam nogi i wydepilowałam pachy.
Założyłam hotelowy szlafrok i zabrałam się za włosy.
Zajęło mi to półtora godziny, ale za to jaki efekt.
Szybko ubrałam się w mój strój na koncert.

*
Byłam na miejscu.
Ludzi był ogrom, ale ja miałam zajęte miejsce.
Podałam bilet i weszłam.
Byłam przy samej scenie.-Nie, Emily, uspokój się! Nie możesz zachowywać się jak dziecko, udawaj, że oglądasz to w tv.- mówiłam do siebie.
Czekałam tylko pół godziny. Chłopcy wyszli, byli tacy cudowni, myślałam, że umrę ze szczęścia.
Na początek zaśpiewali Time Of Our Live, Stuck, All Over Again. Przerwa.
I Elevate, Till I Forget About You, Invisible. Przerwa.
Worldwide, If I Ruled The World, You' re not Alone
-Dzięki wam za ten cudowny wieczór!- odezwał się Kendall.
-A teraz tak na koniec..-zaczął Logan, ale przerwało mu buczenie fanów.
-No niestety, nam też jest przykro.- wtrącił James.
-Tak na koniec chcielibyśmy zaśpiewać Music Sounds Better With U i zadedykować ten utwór wam, bo bez was nie było by nas, kochamy was..- dokończył Logan.
-Jesteście najlepsi!- krzyknął Carlos.
..Better with you..Better with you, yeah...
Zaczęli śpiewać, byli tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
Nagle to Carlos wyciągnął do mnie dłoń i krzyknął bym wskoczyła na scenę.
Zamarłam, ale wykonałam polecenie.
Kiedy znalazłam się na scenie zrobiło mi się słabo, tysiące ludzi gapiło się na mnie, a ja stałam i miałam szeroko otwarte oczy.
-Śpiewaj!- rzucił do mnie Kendall.
Musiałam się wyłączyć, bo nie kojarzyłam nawet w jakim są momencie, ale włączyłam się i zaczęłam tańczyć.
-Tak jak w domu przed telewizorem razem z Ley.- powtarzałam.
Było cudownie kiedy śpiewali the music sounds better with you i wskazywali wtedy na mnie.
Czułam się pięknie.
Kiedy skończyliśmy, złapali mnie za ręce i jednocześnie się ukłoniliśmy, potem wszyscy po kolei mnie przytulili. Myślałam, że zemdleję.
Poszli za scenę, a ja ustawiłam się w kolejce za kulisy.
Kiedy wreszcie jakieś dwie ,(tak na oko trzynastolatki), odeszły czas był na mnie.
-No hej, to nasza gwiazda!- rzucił Logan, a ja zalałam się rumieńcem.
-Jak koncert podobało się?- spytał Kendall.
-Jeszcze pytasz?! Było genialnie, normalnie prawie tak samo jak przed telewizorem tyle, że wszystko większe i nie ma telewizora.- ta normalnie zawsze marzyłam by coś takiego przy nich powiedzieć.
Zaczęli się śmiać.
-A ty sama?- zapytał mnie James.
-Nom, to znaczy tak przyleciałam tu z Londynu, niestety sama, bo nie miałam z kim. -podszedł do nas jakiś gościu i zapytał czy chcę fotkę z BTR.
Podałam mu aparat i ustawiłam się między chłopakami. 
Wszyscy jak tylko to było możliwe, byli do mnie przytuleni, a ja byłam w niebie.
Dostałam ich autografy na ich fotkach.
-Dzięki jesteście świetni.- przyznałam.
Uśmiechnęli się ślicznie i po raz kolejny mnie uściskali. 
Kiedy wychodziłam potknęłam się o próg, ależ ja jestem zakręcona.
Poszłam na piechotę, musiałam odetchnąć, czułam, że zaraz odlecę.
Chciałam sprawdzić, która godzina, ale nie miałam.. torebki?! 
Jakim, kurna, cudem?!
No to super, nawet nie wiem gdzie ją zostawiłam, miałam tam portfel, aparat, telefon, zdjęcia z autografami BTR i kosmetyki..
No i.. Klucz automatyczny do pokoju w hotelu..
O nie!
Usiadłam załamana pod hotelem na schodach.
Najbardziej szkoda było mi aparatu, bo tam miałam zdjęcie z chłopakami.
Pod hotel podjechała taksówka, a z niej wysiadł..
Kendall?!
Co on tu..a moja torebka...
Wstałam i podbiegłam do niego.
-Zgubiłaś torebkę.- powiedział machając mi nią przed oczami.
-O Boże dzięki, nie wiem co bym zrobiła, miałam tam klucz od pokoju.- powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję, ale szybko odskoczyłam przytłoczona tym nadmiarem emocji.
Blondyn złapał się za kark.
-Nie ma sprawy, miło cię było poznać, Emily.
-Nawzajem.- powiedziałam tylko.
Odwrócił się i zmierzał ku taksówce, to była moja ostatnia szansa.
-Czekaj!- krzyknęłam za nim.
Odwrócił się do mnie, a ja podbiegłam parę kroków.
-Coś się stało?- spytał.
Wzięłam głęboki wdech i pocałowałam go. Byłam pewna, że mnie odepchnie, ale on mnie objął i się włączył.
Nie wiem ile tak staliśmy i się mizialiśmy, ale miałam to gdzieś.
W końcu odsunęliśmy się od siebie.
Byłam czerwona, on też, uśmiechnął się, cmoknął mnie w policzek i wsiadł do auta.
Stałam tam jeszcze z dziesięć minut, a potem poszłam wykończona do pokoju.
Otworzyłam torebkę i wyjęłam telefon.
Oczywiście 6 nieodebranych połączeń od mamy, 3 od taty, 2 od babci,
13 wiadomości od mamy i jedna od numer nieznany. Otworzyłam to ostatnie i przeczytałam.
"Pozwoliłem sobie wziąć twój numer, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, jak coś to jestem pod telefonem.- Kendall Schmidt."- przeczytałam to jeszcze ze trzydzieści razy, uśmiechnęłam się i zaczęłam skakać po łóżku. Idiotka. Ale mam to gdzieś!

***************************************************************************
Uf napisałam, sory, że czekaliście, ale miałam szlaban, no niestety:(
Chciałam tylko powiedzieć, że cieszę się, że was mam i te jednorazówkę dedykuję wam wszystkim, za to, że chcecie czytać te moje wypociny, jesteście najlepsze, kocham was! Pamiętaj:
CZYTASZ TO KOMENTUJESZ!!!

wtorek, 5 marca 2013

Jednorazówka 2 (dwuczęściowa)


Część 1/2
***************************************************************************
-Emily, choć tu szybko.- zawołała mnie moja młodsza siostrzyczka.
-Co jest Ley?- spytałam wchodząc do jej pokoju.
-Leci Windows Down na MTV!- krzyknęła skacząc w rytm muzyki.
Uśmiechnęłam się i przyłączyłam do szaleństwa.
Tak Big Time Rush, mój ulubiony zespół, świetna muza, piękne głosy, fajne chłopaki no i Kendall Schmidt.
Kendall Schmidt. Kendall Schmidt. Kendall Schmidt. Kendall Schmidt.- rozmarzyłam się.
On jest taki sexy nigdy nie widziałam fajniejszego chłopaka, ale on w życiu by nawet na mnie nie spojrzał, jestem ZWYKŁA, moja zwykłość mnie dobija. Poza tym mam 19 lat, a on jest starszy no i na planie serialu i teledyskach są ładniejsze dziewczyny ode mnie.

Wieczorem kiedy Ley już spała mama powiedziała bym przyszła do niej do pokoju.
-No mamo o co chodzi?- spytałam stojąc w drzwiach.
-Choć tu, kochanie.- powiedziała i rękoma pokazywała bym do niej podeszła.
Zamknęłam drzwi i położyłam się przy mamie.
-Cieszysz się, że już niedługo wakacje?- spytała.
-No ba, co to za pytanie?- zaczęłam się śmiać.
-Przysłali mi twoje świadectwo ze szkoły, od dołu do góry same piątki i szóstki, a zachowanie wzorowe, jestem z ciebie bardzo dumna, wiesz kotek?- Wow wiedziałam o tym, ale fajnie było to usłyszeć od niej.
-Kiedy przyszło?
-Jakiś tydzień temu, zaczekałam z tym bo chciałam ci kupić coś specjalnego z tej okazji. Nigdy nie zgadniesz co to jest.- powiedziała podekscytowana.
-Nie lubię zgadywanek, więc dawaj.
Wyciągnęła z szafki nocnej płaską różową kopertę perfumowaną.
Spojrzałam się na nią niepewnie.
Otworzyłam kopertę i wyjęłam zawartość. Były to dwa bilety do L.A. i bilet, z wejściówką za kulisy, na koncert Big Time Rush. Myślałam, że umrę ze szczęścia.
Rzuciłam się na nią z podziękowaniami.
-Ale to nie wszystko.- co? nie wszystko?! Co kurde może Dżin wyskoczy z szafy?
Podała mi drugą kopertę tym razem złotą. Otworzyłam i wyrzuciłam zawartość na łóżko.
-OMG! Mamo oszalałaś?!
-Myślałam, że się ucieszysz?
-No przecież, że się cieszę, ale...no ile tu tego jest?
-Równo 2000$ tata się trochę dołożył, postanowiliśmy, że jesteś na tyle duża by mieć własną kartę debetową.
-Dziękuję.- powiedziałam po raz milionowy i znowu się do niej przytuliłam.

Minął tydzień zostało mi tylko kilka godzin do wylotu samolotu.
Byłam spakowana w trzy walizki, sprawdziłam czy w bagażu podręcznym miałam telefon, portfel, a w nim 500$ od babci, paszport, chusteczki no i aparat.
Tata pomógł mi znieść bagaże i wsadzić do auta. Wpakowaliśmy się w jego auto, ja, mama, on i Ley.
Normalnie czułam jak woła mnie lotnisko, już chciałam siedzieć w samolocie i planować miesiąc w Stanach.
Kiedy nikt nie widział pomachałam mojemu kochanemu zegarowi, Big Ben to najpiękniejszy obiekt na świecie, który zwiedziłam już milion razy.
Przeszłam przez wykrywacz, sprawdzili mi bagaże i spakowali do luku.
-Tylko uważaj na siebie.- powtórzyła po raz setny, mama.
-Będę, mamo, obiecuję.- przytuliłam ją mocno.
-Tylko nie podrywaj mi tam żadnych chłopaków, słonko.- pokiwał palcem tata.
-Nie mam zamiaru.- odpowiedziałam, krzyżując palce za plecami.
Kucnęłam nad pięcioletnią Ley i uściskałam ją.
-Kocham cię, Emi.- powiedziała.
-Ja ciebie też, słuchaj się rodziców, dobrze?- pokiwała główka.
Zanim dałam bilet, mama uściskiwała mnie jeszcze ze trzy razy.
W końcu usiadłam na swoim miejscu, byłam w pierwszej klasie, ponieważ tata uważa, że księżniczki takie jak ja powinny korzystać z takich luksusów.
Kiedy samolot ruszył powoli narastała we mnie panika, ale jak wzniósł się w powietrze to było już dobrze.
Jeszcze raz pomachałam tym razem całemu Londynowi, naciągnęłam opaskę na oczy i poszłam spać..
****************************************************************************

Dobra, jest. Niedługo dodam cz. 2 po prostu gdybym nie podzieliła tego wyszło by trochę sporo tekstu.
Ok komentujcie proszę, to dla mnie ważne i chcę zaprosić na nowego bloga, który prowadzi mój brat (Uknown Human But With a Big Heart), kocham was!