wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 11

Na wstępie chcę przeprosić wszystkich nielicznych czytających za dłuuugą nieobecność, ale miałam szlaban, dłuuugi szlaban..
No kurde nie moja wina, że mam dwóch młodszych braci, którzy weszli w ten wiek!
Ok to zapraszam na rozdział;*
                                                                                                      


2 TYGODNIE PÓŹNIEJ

-Zapomniałaś o szczoteczce.- powiedziała mama wymachując mi szczoteczką do zębów przed oczami.
-O dzięki.-wzięłam ją od niej i spakowałam do walizki.- Gdzie Natalie ile można?
-Już jestem, wow Lilly fajnie wyglądasz.- powiedziała podekscytowana Natalie z wielką torbą na ramieniu, trzymając do tego dwie walizki i coś przypominające plecak. Cała Natalie.
-Pierwsze lepsze, wyjęte z szafy.- skłamałam. Tak naprawdę ubierałam się 4 godziny, bo miałam nadzieję, że Kendall jednak mnie dziś odwiedzi, ale cóż raczej się nie zapowiadało na taki zwrot akcji.- Wiesz, że jedziemy tylko na miesiąc.- przypomniałam wskazując na jej toboły.
Moja mama się zaśmiała.
-Ale to tylko najpotrzebniejsze rzeczy!- próbowała się wybronić.
Kiedy mama wyszła z pokoju, zrobiłam smutną minę.
Nat usiadła na brzegu łóżka i złapała się za głowę.
-Nie zadzwonił.- stwierdziła.
-Nawet nie napisał.- powiedziałam zrozpaczona siadając obok przyjaciółki i wtulając się w jej ramię.
-Nie przejmuj się nim, masz teraz o tym nie myśleć! Jedziemy na miesiąc do słonecznie bajecznego Egiptu, nie masz prawa mieć złego humoru!- potrząsnęła mną. Wymusiłam uśmiech na mojej twarzy.
Na lotnisko pojechałyśmy, razem z mamą, jej autem. Przez całą drogę truła mi o smarowaniu się kremem z filtrem i o tym jakie leki mam zażywać i z kim mam nie rozmawiać. Nie czepiałam się jej, w ogóle cieszyłam się, że gdzieś mnie puściła bez niej samej.
-Mamo, możesz już iść.- powiedziałam do mojej rodzicielki, która co sekundę odrzucała telefony z pracy.
-A jak coś się stanie i mnie nie będzie?
-Dopiero co dostałaś nową pracę, nie chcę by cię wyrzucili, wiem, ze kochasz pracować przy ogrodzie, masz iść.- moja mama popatrzyła na mnie skupiona i wiedziałam już, że wygrałam.
-Ale macie dzwonić do mnie codziennie, albo chociaż na Skype wchodźcie.- powiedziała przytulając nas obie.- Uważajcie na siebie, proszę.
-Ciociu, pewnie większość czasu będziemy spędzały w hotelu, bo po co się z niego ruszać jak jest tyle atrakcji!- zapewniła ją podekscytowana Nat.
-Oj dobra idę.- machnęła ręką i ucałowała nas na pożegnanie.
Po chwili już jej nie było.

z pkt. widzenia Kendalla:

-Logan pośpiesz się, zaraz odlecą!- krzyczałem do przyjaciela za kółkiem.
-Hej mogłeś wziąć swoje autko, a nie teraz ględzisz.- zaśmiał się.
Bałem się, że przez moją głupotę stracę dziewczynę z moich marzeń, a to wszystko przez to, że przestraszyłem się odpowiedzialności związaną z tajemnicą Lilly.
Na drodze był niemiłosierny korek, co ludzie robią w wakacje, że tyle ich na drodze?!
-Zaraz będziemy.- poinformował mnie Logan.
Z nerwów zacząłem obgryzać paznokcie i ruszać bezwiednie nogą.
Kiedy zaparkowaliśmy przed lotniskiem, wyleciałem z samochodu jak poparzony i zacząłem biec chociaż nie wiedziałem gdzie.
Bałem się, że już wyleciała i wtedy zobaczyłem ją przeglądającą jakąś broszurkę, trzymającą jedną wielką walizkę i dwie mniejsze. Podbiegł do mnie Logan.
-Znalazłem je.- oznajmił.
-No co ty?- spytałem z ironią.-Musimy jak najszybciej zejść na dół.
I znów zaczęliśmy biec.
Widziałem jak obie dziewczyny zbliżają się do oddania bagaży, przyspieszyłem.
-Lilly!!!- krzyknąłem jak najgłośniej.
Odwróciła się.

Nie mogłam uwierzyć, że przyszedł, późno, ale przyszedł.
Razem z Nat, podeszłyśmy do nich.
-Lilly...Kocham cię, wiem, że to zabrzmi egoistycznie, ale nie chcę żebyś wyjeżdżała, chcę żebyś teraz ze mną wróciła do mojego domu.- zatkało mnie, nigdy nie spodziewałam się takiego wyznania.
-Nie mogę.- oznajmiłam.
-Czemu?!- spytała cała trójka.
-No bo bilety, zmarnują się.
-Zadzwonię do Angie, może da się namówić na wyjazd, a bilety się przebookuje.- powiedziała Natalie.
-No a jak się wytłumaczę mamie? A poza tym Angie pojechała do Hiszpanii, nie pamiętasz?
-To ja pojadę.- oznajmił Logan, podnosząc rękę jak do odpowiedzi.-Jeżeli chcesz.- zwrócił się do Nat.
Popatrzyłam na nią i widziałam jej głupkowaty uśmiech i to jak próbuje powstrzymać automatyczną odpowiedź, brzmiącą 'TAK'.
-To znaczy, jeżeli masz czas to tak.- odpowiedziała zakłopotana.
-No to załatwione.- wtrącił się Kend.
-Ale Logan nie ma walizki.- próbowałam się nie zgodzić, ale propozycja bycia z Kendallem przez cały miesiąc była baaardzo kusząca.
-Ale za to mam trochę kasy na karcie i jakoś dam radę.
No cóż może być fajnie.

z pkt. widzenia Logana:

Nie wiedziałem co we mnie wstrzeliło, że z nią pojechałem, ale bardzo się cieszyłem.
Kontrolę bagażu przeszła pomyślnie i walizki Natalie zostały zabrane do luku bagażowego w samolocie, a my weszliśmy do środka i zajęliśmy swoje miejsca. Dziewczyna wyglądała bardzo seksownie i cały czas próbowałem nie patrzyć na jej ciało.
-Wiesz, że jeśli nie chcesz bym jechał to możesz się wycofać?- powiedziałem.
-Ale ja chcę żebyś jechał!- wykrzyczała.
Extra!

-Mama mnie zabije- powiedziałam jadąc z Kendallem do jego domu w aucie Logana.
-Nawet się nie dowie, przestawimy się na czas w Egipcie i będzie cacy.- pocieszał mnie.
Samochód stanął na miejscu parkingowym, blondyn wyszedł i otworzył mi drzwi.
Uśmiechnęłam się niepewnie i wyszłam z auta.
-To mój domek.- powiedział Kendall otwierając drzwi wejściowe.
Zostawiłam walizki przy drzwiach i zaczęłam się rozglądać.
-Domek?! To willa, nie domek! Wow, też mam duży, ale nie aż taki.- stałam z rozdziawioną buźką.
Poczułam jak jego silne ręce obejmują mnie od tyłu, aż mnie przeszły ciary.
Chłopak pocałował mnie w szyję, a potem w kark.
Odwróciłam się i pocałowałam go w usta.
Potem już szybko poszło i nawet się nie zorientowałam kiedy leżałam w samej bieliźnie na jego łóżku.
-Kocham cię.- powtórzył po raz setny tym razem patrząc mi głęboko w oczy.
Uśmiechnęłam się ciepło, a chłopak wrócił do zdejmowania pozostałej odzieży.

*
Obudziłam się przed drugą w nocy. Kendall spał obok leżąc na brzuchu.
Miał bardzo potargane włosy, potargałam je jeszcze bardziej, a on nawet nie drgnął.
Przypomniałam sobie co robiłam z pięć godzin temu i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Oj będzie fajnie...
                                                                                                         

Tak się cieszę, że go napisałam i że tak mi się podoba!
Mam nadzieję, że wam też...
Pamiętajcie że CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!