Ok to ja tylko chcę na początek polecić blog takiej świetnej dziewczyny, także o BTR, ale jest naprawdę mega, super, ekstra i wgl!!! No więc wpadajcie na niego i piszcie komcie, bo serio warto (Natalie Schmidt)
Dobra ten rozdział dedykuję mojej kochanej BFF (Nat) mam nadzieję, że szybciutko wyjdzie z dołka i może coś napisze, kocham cię Natalie =} Życzę miłego czytania...
*********************************************************************************
-Yyyy... Tak jestem, czekaj, czekaj powtórz, bo nie jestem pewna czy się nie przesłyszałam.- powiedziałam do telefonu.
-Nie, nie przesłyszałaś się, to co mam z nim zrobić?- spytała moja kuzynka.
-Kurka, no nie wiem bardzo jest nie w porę byś go tu do mnie przyprowadziła?
-Lilly, jutro jest dla mnie bardzo ważny dzień, uwierz mi każdego dnia o każdej porze tylko nie dziś.
-Ok poradzę sobie sama, podaj mu mój adres i wytłumacz jak dojechać.
Z pkt. widzenia Carlosa:
-Ty naprawdę masz zamiar gdzieś z nim wyjść?- spytała dziewczyna.
Trochę było mi głupio, ale bardzo chciałem się spotkać z Lilly i sądząc po rozmowie z jej siostrą ona chyba też.
-Posłuchaj Lilly, nie mogę puścić cię samej, nawet gdy obok ciebie będzie ten chłopak.
Chwila ciszy, krzyk wydobywający się z telefonu, westchnienie Natalie.
-Dobra, ale jak będę miała przypał od twojej matki to ja nic nie wiem, uciekłaś z domu i mnie o tym nie powiadomiłaś, rozumiemy się?- na moich ustach ukazała się wielki banan.
Udało się, spotkam się z nią, z dziewczyną z moich marzeń, jupi:)
Dziewczyna rozłączyła się i odwróciła się przodem do mnie.
-Słuchaj, Carlos, Carlos tak?- kiwnęłem głową.- Tylko coś się jej stanie, a ja nie ręczę za siebie, będziesz wtedy musiał poszukać dobrego lekarza, albo domu pogrzebowego.- chciało mi się śmiać, ale rozumiałem, że Natalie martwi się o swoją siostrę.
-Obiecuję ci, nic się jej nie stanie. Po wszystkim odprowadzę ją do domu i wszystko będzie dobrze.- obiecałem. Dziewczyna wyjęła kartkę i zapisała na niej coś.
-To jej adres.- podała mi karteczkę.
-Dzięki, a może wiesz jakie kwiaty jej kupić?- spytałem.
-O to jest trudne, Lilly jest uczulona na większość kwiatów, ale możesz jej kupić na przykład Dahlie, to moje ulubione, ale Lilly też się bardzo podobają.- uśmiechnęła się.
-Logan też je lubi.- wypaliłem odruchowo.
Pożegnaliśmy się, ona weszła do kamienicy, a ja pognałem do auta.
Z pkt. widzenia Natalie:
O Bosz, ciekawe jak sobie z nim poradzi, przecież ona jest taka nieśmiała, pewnie nie będzie wiedziała co powiedzieć, cholerka to moja wina, nie powinnam podawać mu jej adresu.
USPOKÓJ SIĘ NAT!!!- krzyknęłam w myślach. Ona jest dorosła poradzi sobie ze wszystkim bez niczyjej pomocy, a ty teraz masz ważne zadanie do wykonania, bo jutro jest ważny dzień, więc pomyśl czasem o sobie i rób co masz robić!- głupi głos w mojej głowie miał rację, powinnam się przygotowywać do jutra, Lilly to mądra dziewczyna tylko nikt tego nie docenia.
NIE, NIE, NIE, NIE!!! Umrę, normalnie umrę. Spalę się ze wstydu, no przecież nawet nie wiem co mam mu powiedzieć, a w co się ubrać, dlaczego nie ma tu ze mną Nat.
Dobra spokój, nie denerwuj się.
Po chwili byłam już prawie całkiem spokojna, prawie. Pobiegłam do szafy i wybrałam jakieś rzeczy.
Przebrałam się, spakowałam do torebki potrzebne rzeczy, umyłam zęby i się uczesałam, chyba byłam gotowa. Bardzo się denerwowałam, ale wiedziałam, że sobie poradzę.
Po paru minutach ktoś (no przecież wiadomo, że to Carlos), zadzwonił do drzwi.
Złapałam klamkę i otworzyłam dzrwi.
Z pkt. widzenia Carlosa:
Popatrzyłem na nią, wyglądała cudownie.
-Hej.- powiedziałem w końcu.
-Cześć Carlos, to jaki plan?- spytała szybko. Uśmiechnąłem się, a ona trochę zarumieniła się.
Kurcze kwiaty. Wyjąłem zza siebie kwiaty i podałem jej.
-Podobają się?- spytałem z niepewnością.
-Są piękne, Nat ci powiedziała.- nie spytała tylko stwierdziła fakt.
-Zgadłaś. Wiesz skoczę do toalety.- zawsze jak się denerwuję to chce mi się siku.
-Dobra, dobra ja przy okazji włożę je do wody.- i ten jej słodki uśmiech.
Pokazałam mu drogę do toalety.
Chłopak popatrzył jeszcze chwilkę na mnie i pognał do łazienki.
Pobiegłam do kuchni, wyjęłam wazon i wstawiłam uroczy bukiecik.
Tak naprawdę to Dahlie nie są moimi ulubionymi kwiatami, tylko słoneczniki, jestem ciekawa dlaczego Nat nie powiedziała mu nich, przecież wie jak je kocham.
Ta kobieta jest jedną wielka, nie rozwikłaną zagadką.
Kiedy latynos wrócił, wyszliśmy z mieszkania i dotarliśmy do auta.
O nie...
-Wiesz co Carlos, ja nie chcę pojechać samochodem, po prostu to jest w brew moim przekonaniom.
-Czyli?- spytał ze zdziwioną miną.
-Jestem EKO tak jak moja mama, jeżdżę tylko jej eko autem i eko autem mojego ojca.
-Rozumiem, to co robimy.
-Auto mamy jest w garażu.- rzuciłam.
Po kilku minutach byliśmy już w drodze. Chłopak nie mógł się nadziwić samochodem, cały czas pytał ile kosztowało, jak o niego dbać jak działa, a ja mu odpowiadałam.
Stanęliśmy pod kinem. Na dworze było ciepło, gdy weszliśmy zrozumiałam jak dawno nie byłam w tym cudownym miejscu.
-To na co idziemy?
-Hmm..-chwilę się zastanawiałam patrząc na plakaty.- To może na "Kwiaty Wojny"?
-W sumie może być fajnie.
Po chwili siedzieliśmy w ciemnej sali z prowiantem.
Film był smutny, nawet bardzo próbowałam się nie popłakać, ale uroniłam parę łez tak w ukryciu.
Po seansie wyszliśmy uśmiechnięci.
-I jak?- zapytał.
-Dziękuję, że zabrałeś mnie do kina to jedna z najcudowniejszych rzeczy, która mnie w życiu spotkała.
-Nie ma sprawy.- powiedział i odsłonił mi włosy z policzka. Przeszedł mnie prąd, uśmiechnęłam się.
Przysunął swoją twarz do mojej i nasze usta się zetknęły.
Z pkt. widzenia Kendalla:
Po udanej zabawie w skateparku poszliśmy do kina, na "Dziennik Zakrapiany Rumem" z moim ulubionym aktorem Johnnym Deepem w roli głównej.
Wyszliśmy uhahani z sali, kierowaliśmy się ku wyjściu, ale nagle zobaczyłem Lilly w towarzystwie.. Carlosa?!
Całowali się!!! Nie mogłem na to patrzyć.
-Chłopaki idźcie już ja was dogonię, muszę iść do WC.- skłamałem.
-Dobra, spotkamy się przed wejściem.- powiedział James.
Podszedłem do pary.
-Cześć Lilly. Carlos.- zmierzyłem kumpla wzrokiem.
-Kends, co ty tutaj robisz?- spytał. Lilly bardzo się zawstydziła, nie była szczęśliwa widać było po jej oczach. To przeze mnie.
-Ja bym zadał tobie to samo pytanie. Przecież miałeś być u brata!- krzyknąłem wzburzony.
-Wiem, ale co miałem powiedzieć? Kendall odwiozę Lilly do domu i potem porozmawiamy, ok?- zaproponował. Kiwnąłem głową i odszedłem.
To było bardzo dziwne trochę straszne.
Carlos mnie pocałował i nawet mi się podobało, ale to nie było to. Kiedy miałam ileś tam lat napisałam w pamiętniku, że jak przy pocałunku będę czuła w środku wybuch to ten, który mnie całuje to ten właściwy.
I co ja miałam mu powiedzieć, najwidoczniej chłopak się zauroczył.
Co do Kendalla to też w sumie było dziwne, dlaczego się tak wściekł?
-To odwiozę cię.- powiedział latynos.
Skinęłam głową i nagle poczułam czyjąś dłoń na mojej ręce.
-Sory Carlos porywam ją.- no tak Kendall.
Trochę się zdenerwowałam jak śmiał nam przerywać?!
-A może ja nie chcę być porwana?- spytałam z ironią. Wtedy blondyn wziął mnie na ręce i wybiegł z kina.
Widziałam zdziwionych chłopaków, Logana, Jamesa i Dustina, stali i się lampili jak ślepy na zachód słońca.
-Boże Kendall puść mnie, to głupio wygląda!- krzyczałam.
-Ciiiiciiiiciii..- próbował mnie uciszyć.
Pobiegł w ciemną uliczkę i mnie puścił.
-Co ty sobie myślisz, że możesz tak po prostu sobie mnie...
I BUM.
*********************************************************************************
Mam nadzieję, że się podobało, bo mi nawet, nawet. Spodziewajcie się niedługo mojej drugiej jednorazówki.. Pamiętajcie CZYTASZ=KOMENTUJESZ! Jesteście świetni, kocham was i pozdrawiam, do następnego =}
poniedziałek, 25 lutego 2013
sobota, 23 lutego 2013
Jednorazówka (1)
hejka to moja pierwsza jednorazówka, mam
nadzieję, że si spodoba:)
***************************************************************
-Ej Nicki co tak długo?- krzyknęłam do siostry.
-Muszę wyglądać ślicznie przecież idziemy na premierę Big Time Movie, muszę się spodobać Logan' owi.- jak zwykle. Logan jest sexy, ale to Kendall podbił moje serce, te jego zielone oczy i piękny głos.
-No pokaż się, Nick muszę to zobaczyć, pierwszy raz w sukience normalnie święto narodowe.
Otworzyła drzwi od łazienki i ukazała mi się w pięknej małej czarnej i bardzo dobrze dopasowanymi dodatkami. Wyglądała prześlicznie.
-Nie wydaje ci się trochę za krótka? Tak troszkę?- omg.
-Jest ślicznie, a ta fryzura, boska.- pochwaliłam ją.
-Patrzyłaś w lustro? Wyglądasz lepiej ode mnie.- powiedziała smutno i zaprowadziła mnie do lustra.
Zobaczyłam swoje odbicie i nawet mi się spodobało. Sukienka była dopasowana do mojej figury, a moje nogi wyglądały bardzo ponętnie w tych wysokich butach. Fryzura bardzo mi się udała.
-Nie przesadzaj obie wyglądamy sexy.- powiedziałam.
Kiedy wyszłyśmy z kamienicy taxi już na nas czekała, dojechaliśmy po piętnastu minutach.
Zajęłyśmy nasze miejsca w pierwszym rzędzie i czekałyśmy.
Całe show zaczęło się trzy minuty po przybyciu naszych wspaniałych chłopców.
-Zobacz, Logan, nie wytrzymam muszę do niego podejść.
-Jak chcesz by ochrona cię stąd wyprowadziła to proszę bardzo tylko mnie w to nie mieszaj.
-Nel idzie Kendall...- oznajmiła z irytującym uśmieszkiem.
Kiedy go zobaczyłam poczułam motyle w brzuchu, podniosłam się szybko by podpisał mi swoje zdjęcie, ale na moje nieszczęście przewróciłam się prosto na niego.
Słyszałam śmiech Nicki, złapał mnie duży ochroniarz, a mi się zrobiło głupio.
-Przepraszam ja nie chciałam, naprawdę. Chciałam tylko byś podpisał mi swoje zdjęcie, no i wy wszyscy.- spojrzałam na nich. Wyglądali na lekko zmieszanych i takich sexy.
Cała czwórka podpisała nam swoje zdjęcia i tak po prostu odeszli.
Na imprezie po premierowej było nudno, nigdy nie lubiłam imprez, a do tego było mi tak wstyd za ten rzut na Kendalla. Nick świetnie się bawiła, zaczepiała każdego i zdobyła jakieś 50 autografów.
Usiadłam na kanapie, ale szybko się przemieściłam bo jakaś para zaczęła się migdalić.
Gdzie się schować gdy nie chce się być na imprezie?
Do kibla.
Kiedy ruszyłam w stronę wc, dostałam sms- a, wyciągnęłam z torebki mój telefon i przeczytałam.
"Tęsknię." - Jackson, mój były. To ja go rzuciłam i wiem, że dobrze postąpiłam, ale nadal go kocham tylko się do tego nie przyznaję.
Otworzyłam torebkę i włożyłam telefon. Nagle poczułam, że na kogoś wpadłam.
-Sorry...- powiedziałam odruchowo.
Spojrzałam się na poszkodowaną osobę. Nie, nie i nie.
To Kendall.
-Ty chyba robisz to specjalnie.- powiedział i
zaczął się śmiać.
-To ty to powiedziałeś. Ja akurat zmierzam do
WC i nie powinnam robić wielu rzeczy na raz.- nie mogłam przestać się
uśmiechać. On był taki przystojny.
-Jak się nazywasz?- zapytał.
-Nelly Lucason!- próbowałam przekrzyczeć muzykę.
-Podoba ci się impreza?- spytał.
-Impreza jak impreza wszyscy się dobrze bawią tylko...- nie
dokończyłam.
-...Tylko nie ty?- dokończył za mnie.
-Przepraszam, ale ja po prostu nie lubię takich tłumów ludzi,
których nawet nie znam, poczekam aż moja siostra kimnie sobie na stole i
wyjdziemy, a do tego czasu posiedzę w przytulnym kibelku.
-Kendall spójrz w obiektyw!- usłyszeliśmy głos jednego z
paparazzi. Odsunęłam się na bok, ale blondyn przyciągnął mnie do siebie.
-Nie zostawiaj mnie samego.- szepnął.
Próbowałam się uśmiechnąć, ale byłam tak zdenerwowana, że nie
mogłam.
-Nie lubię być w centrum uwagi.- powiedziałam nie odrywając wzroku
od aparatu.
-To choć.- wziął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.
Cisza brzęczała mi w uszach, było gorąco jak na tak późną godzinę.
Kendall otworzył jakieś drzwi i weszliśmy do małego pomieszczenia.
-To taki jakby greenroom, tu odpoczywamy z chłopcami i tu nas nikt
nie znajdzie, drzwi automatycznie się zamykają.- usiadł obok mnie i podał
kieliszek szampana.
-Na pewno jesteś pewien, że to bezpieczne, że mnie tu
przyprowadziłeś? Wiesz mogę być jakąś psychofanką, która jest w tobie zakochana
i chce pukiel twoich włosów lub bokserki.- zażartowałam.
-Ciekawa teza, ale nie wyglądasz mi na taką psychofankę, a jakbyś
nią była to już dawno nie miałbym włosów albo bokserek.- zaśmialiśmy się.
Przez następne kilka godzin rozmawialiśmy, śmialiśmy się i
piliśmy. Wszystko było takie idealne, że aż nierealne.
-Jesteś jedną z Rushers?- spytał nagle.
-Mój pokój jest obwieszony waszymi plakatami, piszę o was
opowiadania na bloga, śledzę was na Twitterze itd. Więc chyba można tak
powiedzieć.
-A jakie opowiadania piszesz? Kto zazwyczaj jest na głównym
planie?- spytał.
Co miałam mu powiedzieć, że ja i on, to byłoby samobójstwo przez
duże S.
-No oczywiście BTR.
Obdarzył mnie przepięknym uśmiechem.
-Czy każda Rusherka marzy o tym by być z jednym z nas?
-A co to za pytanie?
-Chciałem po prostu poznać twoje zdanie ponieważ jesteś w tym
bardziej obiektywna.
-To znaczy nie wiem, nie znam większości tych osób, ale chyba tak
nie jest.
-A ty o czym marzysz?- przełknęłam głośno ślinę.
-Dobre pytanie, ja marzę o tym by osoby, na których mi zależy
nigdy nie odeszły, o karierze muzycznej i o wielkiej miłości.- zatkało mnie. Ja
to powiedziałam?!
-Jesteś niesamowitą dziewczyną, pewnie wiele osób ci to mówi.-
zrobiłam się czerwona.
-No moja siostra tak, ale ona jest ode mnie bardziej...- zatkał mi
usta pocałunkiem.
Myślałam, że się rozpłynę. Dałabym sobie rękę uciąć, że to tylko
sen.
Moje serce chyba przestało bić, bo zrobiło mi się słabo.
Wszystko było idealnie do póki mój telefon nie zadzwonił.
Oderwaliśmy się od siebie.
-Nel gdzie ty jesteś chcę do domu, a bez ciebie nie pójdę,
okropnie mi się spać chce.- Nicki.
-Nick już idę, spotkamy się przy wejściu, czekaj tam na mnie.- i
się rozłączyłam.
-Odprowadzę cię.- powiedział.
Nicki jak kazałam czekała przed wejściem, na widok Kendalla
trzymającego mnie za rękę szczenka jej opadła.
-Odprowadzam zgubę.- powiedział do Nicki.
-Faaajnnnie...- odpowiedziała tylko.
Spojrzałam się na niego.
-Miło było.- zaczął pożegnanie.
-Nom masz rację.- nogi mi się trzęsły.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy tylko na dłużej.- O Boże!!!
Uśmiechnęłam się słodko.
Zbliżył się i mnie pocałował, to była piękna chwila, ale zbiegli
się paparazzi i wszystko zepsuli.
Kendall poszedł do środka, a my do taxi.
Nicki gadała przez całą drogę, nie mogła uwierzyć, że spotkało
mnie coś tak wspaniałego.
Ja tylko kiwałam głową i się uśmiechałam. Chciałam zobaczyć, która
godzina, ale nie mogłam znaleźć telefonu, za to z torebki wyleciała mi
karteczka.
Wzięłam ją do ręki.
"Znalazłem powód dla którego możemy znowu się spotkać. Jak
chcesz go odzyskać to przyjdź jutro pod nasz hotel, obiecuję będzie fajnie =)
Kendall Schmidt"
Uśmiechnęłam się do kartki i wiedziałam, że moje życie począwszy
od dzisiejszego dna bardzo się zmieni...
*******************************************************
Ok jak wrażenia, piszcie bo serio bardzo mi na tym zależy.. Jeżeli
chodzi o mnie to ta jednorazówka naprawdę mi się podoba, pozdro:)
wtorek, 19 lutego 2013
Rozdział 6
-Halo?- spytałam po odebraniu telefonu.
-Jesteś w domu?- mama, super teraz będzie mnie kontrolowała.
-A niby gdzie, mam szlaban do NA ZAWSZE!!!
-Kotek nie krzycz, dzwonię z budki telefonicznej, bo zapomniałam ładowarki do telefonu, mogłabyś zadzwonić do babci, żeby przyszła po nia?
-A nie mogę do niej pojechać?- spytałam z cieniem nadziei, że może się zgodzi.
-Żartujesz sobie? Nie i koniec kropka, zaraz do ciebie przyjdzie Natalie. To słonko zadzwoń do babci.- Ekstra.
-Dobrze. A jak tam w Houston, dobrą masz pogodę?- w sumie mało mnie to interesowało, ale przecież nie miałam nic do roboty.
-Pogoda idealna, 39 stopni w cieniu, jestem właśnie w drodze do twojej ciotki Mary, będę musiała wytrzymać z trójką małych dzieci i jej mężem, a jak babcia przyjedzie to ludzie z okolicy nas znienawidzą.- uśmiechnęłam się do telefonu.
-Pozdrów Mary, no i Jonathan' a, i Jenny i Blue no i małego Zachare' go.- oh moja kochana Mary. Mary to kuzynka mojej mamy, jest od niej młodsza i trochę starsza ode mnie, ale ma taki power, że nie jeden sportowiec by jej pozazdrościł.
-Dobrze, ucieszą się. Wiesz co kotek kończę bo nadjeżdża mój autobus, dzwoń jak coś będzie się działo, kocham cię bardzo ciau!- i się rozłączyła.
-Ja ciebię też, pa.- dopowiedziałam.
Rzuciłam telefon na fotel i rozłożyłam się na kanapie.
Nudziło mi się, bardzo. Nie poszłam na zawody Cheerleader' ek i zostałam wyżucona z drużyny.
Moje najgorsze wakacje na świecie, zawsze było do bani, ale teraz to już normalnie szczyt.
-Grrrr... Muszę coś zrobić, bo umrę z nudów.- mówiłam do siebie.
Aż podskoczyłam jak Natalie otworzyła drzwi. Wyglądała jak zwykle ślicznie.
-Cześć mordko, jak tam mija ci siedzenie w domu i nic nie robienie?- spytała z głupim uśmiechem na twarzy.
-Hej. Nawet nie pytaj gorzej już być nie może.- usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
Natalie przycupnęła obok mnie.
-Oh to w sumie głupio jak ci powiem kogo dzisiaj widziałam.
Podniosłam głowę.
-Kogo?- spytałam podejżliwie.
-Nie, nie powiem ci, bo znowu będziesz coś odwalać, ja już dostałam burę od twojej matki i nie chcę powtórki z rozrywki.
-Ale no Nat, obiecuję, że nie będę odwalać co kowiek miało to znaczyć.
-Na pewno?- spytała
-Tak, na pewno.
-Przyżeknij na swojego zaginionego kota.- hahaha, bardzo śmieszne.
-Wieź już mów, bo cię z tąd wyrzucę.
-Widziałam tego twojego Kendalla.- przełknęłam ślinę i się wyprostowałam.
Jedyne co teraz chciałam to podejść do ściany i z całej siły uderzć o nią głową.
Z pkt. widzenia Kendalla:
Dwa tygodnie minęły od jej odejścia, a ja cały czas czuję się nie swojo, mylę kroki, zapominam tekstu, albo zapominam założyć majtek co jest dosyć dziwne jak na mnie.
Dobija mnie to jak chłopaki o niej gadają, teraz mniej, ale i tak za dużo.
-Ej Kendall łap.- usłyszałem Carlosa i poczułem jak coś uderza w moją twarz.
-Cholera Carlos, odbiło ci?!- krzyknąłem na kolegę.
-Powiedziałem 'łap' to nie moja wina, że masz spóźniony zapłon.- zaczął się śmiać.
-To nie jego wina, że cały czas myśli o Lilly.- powiedział Logan dochodząc (to dla Nat) do nas.
-Weź i przestań.jak się zakochasz to nie ma odwrotu.-podłapał James.
-A idźcie wy wszyscy do diabła. Nie myślę o niej po prostu jestem wykończony.- oczywiście to było kłamstwo. Ale oni nie muszą tego wiedzieć.
-Chociaż wiesz gdzie ona mieszka?- spytał Carlos.
Powiedziałem adres.
-No to idź do niej, tak po prostu żeby zobaczyć co słychać.- zaproponował Carlos.
-Nie, raczej nie, wiecie nie chcę już o niej mówić. To co dzisiaj robimy?
Z pkt. widzenia Carlosa.
Tak powiedział jej adres, teraz tylko muszę coś wykombinować i jakoś się tam dostać.
Jak on jej nie chce to ja bardzo chętnie, ta dziewczyna jest naprawde niesamowita.
I nie jest wyższa ode mnie.
-Ja dzisiaj nie mogę nigdzie iść, muszę pojechać do Antonia, bo prosił mnie o pomoc w czymś tam.- zełgałem.
-Okej to tylko we czterech.-powiedział Dus.- To może skateboard?
Pozostali zawtórowali mu entuzjazmem, nawet Kendall ożył.
Dobrze, przynajmniej będę miał trochę spokoju.
-Musisz już isć?- spytałam gdy się żegnałyśmy.
-Sorki, ale muszę się jeszcze przygotować jutro mam te spodkanie o pracę w tym jakimś barze czy coś tam, chcę po prostu dobrze wypaść.
-Kumam, no to trudno posiedzę sama i sama zjem górę lodów ciasteczkowych.
-Nie wystawiaj mnie na próbę. Następnym razem pyszczku, kocham cię.- powiedziała i pocałowała mnmie w czoło. Była ode mnie wyższa o 2 cm więc nie musiała się zbytnio schylać.
-Ja ciebie też, pa.- odpowiedziałam smutno.
-Jeszcze zadzwonię, pa.- i wyszła.
Położyłam się na kanapie i drzemałam.
z pkt. widzenia Natalie.
Przykro mi było zostawiać ją taką samą, ale bardzo zależało mi na tej pracy, w Nowym Jorku się nie udało to musi tutaj, mam nadzieję.
Biedna Lilly, jej życie jest takie okropne i to jeszcze mieszka z matką. I tak załatwię żeby wróciła do mnie.
Było już trochę późno, szłam w blasku wysokich latarni. Zbliżałam się do domu, głupio mi bez Lilly, ale w sumie mam spokój. Eh życie musi być tak skomplikowane?
Byłam prawie na miejscu i wtedy dostrzegłam jakiegoś chłopaka, niskiego, stał tyłem i nie mogłam zobaczyć kto to. Podeszłam do niego.
-Może w czymś pomóc?- spytałam. Chłopak nerwowo się odwrócił.
Rozpoznałam w nim tego piosenkarza z zespołu Big Time Rush, po tym co mi powiedziała Lilly musiałam się trochę o nich dowiedzieć.
-O jacie jak się wystraszyłem, szukam Lilly McManus.- ups a to psikus.
-Wiesz co tu jej nie ma, mieszka teraz z mamą, a ty jesteś..??
-Carlos Roberto Pena Jr. Możesz mi mówić po prostu Carlos.- przywitał się.
-Nie wpadłabym na to.- powiedziałam z ironią. Bądź miła Natalie to kolega twojej siostry.- powtarzałam sobie w myślach.
-Aha. A może podałabyś mi jej adres, wiesz chciałbym ją gdzieś zaprosić np. do kina.
Zmroziło mnie.
-To będzie raczej nie wykonalne, ale mogę zadzwonić.- pokiwał energicznie głową, wyjęłam telefon i wybrałam Lilly.
-Już się przygotowałaś, przecież dopiero co ode mnie wyszłaś.- zaczęła.
-Czekaj Lilly, jeszcze nawet nie weszłam do domu. Przed naszym domem stoi pewien chłopak, który chce zabrać cię do..
-...kina. Przedstawia się jako Carlos jakoś tam.- O Boże co mam robić, to Carlos Pena z BTR przecież, no przecież on to Carlos Pena z BTR powinien być teraz na scenie, albo włóczyć się gdzieś z kumplami.
Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc nie mówiłam nic.
-Hej Lilly jesteś tam?- zawołała Nat.
***************************************************************************
Hejo hej, pierwszy raz tak szybko dodałam nexta, nwm chyba miałam jakiś dziwny przypływ weny twórczej, albo po prostu mi się nudziło =}
Dobra jak zwykle będę prosiła o komentarze, bo są one dla mnie bardzo ważne, nawet gdy są w nich słowa krytyki, ale kocham czytać wasze opinnie, a może dzięki jakimś słowom krytyki bd wiedziała co zmienić w moim blogu.. Dobra to do nie bawem i kocham was bardzo <2+1
-Jesteś w domu?- mama, super teraz będzie mnie kontrolowała.
-A niby gdzie, mam szlaban do NA ZAWSZE!!!
-Kotek nie krzycz, dzwonię z budki telefonicznej, bo zapomniałam ładowarki do telefonu, mogłabyś zadzwonić do babci, żeby przyszła po nia?
-A nie mogę do niej pojechać?- spytałam z cieniem nadziei, że może się zgodzi.
-Żartujesz sobie? Nie i koniec kropka, zaraz do ciebie przyjdzie Natalie. To słonko zadzwoń do babci.- Ekstra.
-Dobrze. A jak tam w Houston, dobrą masz pogodę?- w sumie mało mnie to interesowało, ale przecież nie miałam nic do roboty.
-Pogoda idealna, 39 stopni w cieniu, jestem właśnie w drodze do twojej ciotki Mary, będę musiała wytrzymać z trójką małych dzieci i jej mężem, a jak babcia przyjedzie to ludzie z okolicy nas znienawidzą.- uśmiechnęłam się do telefonu.
-Pozdrów Mary, no i Jonathan' a, i Jenny i Blue no i małego Zachare' go.- oh moja kochana Mary. Mary to kuzynka mojej mamy, jest od niej młodsza i trochę starsza ode mnie, ale ma taki power, że nie jeden sportowiec by jej pozazdrościł.
-Dobrze, ucieszą się. Wiesz co kotek kończę bo nadjeżdża mój autobus, dzwoń jak coś będzie się działo, kocham cię bardzo ciau!- i się rozłączyła.
-Ja ciebię też, pa.- dopowiedziałam.
Rzuciłam telefon na fotel i rozłożyłam się na kanapie.
Nudziło mi się, bardzo. Nie poszłam na zawody Cheerleader' ek i zostałam wyżucona z drużyny.
Moje najgorsze wakacje na świecie, zawsze było do bani, ale teraz to już normalnie szczyt.
-Grrrr... Muszę coś zrobić, bo umrę z nudów.- mówiłam do siebie.
Aż podskoczyłam jak Natalie otworzyła drzwi. Wyglądała jak zwykle ślicznie.
-Cześć mordko, jak tam mija ci siedzenie w domu i nic nie robienie?- spytała z głupim uśmiechem na twarzy.
-Hej. Nawet nie pytaj gorzej już być nie może.- usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.
Natalie przycupnęła obok mnie.
-Oh to w sumie głupio jak ci powiem kogo dzisiaj widziałam.
Podniosłam głowę.
-Kogo?- spytałam podejżliwie.
-Nie, nie powiem ci, bo znowu będziesz coś odwalać, ja już dostałam burę od twojej matki i nie chcę powtórki z rozrywki.
-Ale no Nat, obiecuję, że nie będę odwalać co kowiek miało to znaczyć.
-Na pewno?- spytała
-Tak, na pewno.
-Przyżeknij na swojego zaginionego kota.- hahaha, bardzo śmieszne.
-Wieź już mów, bo cię z tąd wyrzucę.
-Widziałam tego twojego Kendalla.- przełknęłam ślinę i się wyprostowałam.
Jedyne co teraz chciałam to podejść do ściany i z całej siły uderzć o nią głową.
Z pkt. widzenia Kendalla:
Dwa tygodnie minęły od jej odejścia, a ja cały czas czuję się nie swojo, mylę kroki, zapominam tekstu, albo zapominam założyć majtek co jest dosyć dziwne jak na mnie.
Dobija mnie to jak chłopaki o niej gadają, teraz mniej, ale i tak za dużo.
-Ej Kendall łap.- usłyszałem Carlosa i poczułem jak coś uderza w moją twarz.
-Cholera Carlos, odbiło ci?!- krzyknąłem na kolegę.
-Powiedziałem 'łap' to nie moja wina, że masz spóźniony zapłon.- zaczął się śmiać.
-To nie jego wina, że cały czas myśli o Lilly.- powiedział Logan dochodząc (to dla Nat) do nas.
-Weź i przestań.jak się zakochasz to nie ma odwrotu.-podłapał James.
-A idźcie wy wszyscy do diabła. Nie myślę o niej po prostu jestem wykończony.- oczywiście to było kłamstwo. Ale oni nie muszą tego wiedzieć.
-Chociaż wiesz gdzie ona mieszka?- spytał Carlos.
Powiedziałem adres.
-No to idź do niej, tak po prostu żeby zobaczyć co słychać.- zaproponował Carlos.
-Nie, raczej nie, wiecie nie chcę już o niej mówić. To co dzisiaj robimy?
Z pkt. widzenia Carlosa.
Tak powiedział jej adres, teraz tylko muszę coś wykombinować i jakoś się tam dostać.
Jak on jej nie chce to ja bardzo chętnie, ta dziewczyna jest naprawde niesamowita.
I nie jest wyższa ode mnie.
-Ja dzisiaj nie mogę nigdzie iść, muszę pojechać do Antonia, bo prosił mnie o pomoc w czymś tam.- zełgałem.
-Okej to tylko we czterech.-powiedział Dus.- To może skateboard?
Pozostali zawtórowali mu entuzjazmem, nawet Kendall ożył.
Dobrze, przynajmniej będę miał trochę spokoju.
-Musisz już isć?- spytałam gdy się żegnałyśmy.
-Sorki, ale muszę się jeszcze przygotować jutro mam te spodkanie o pracę w tym jakimś barze czy coś tam, chcę po prostu dobrze wypaść.
-Kumam, no to trudno posiedzę sama i sama zjem górę lodów ciasteczkowych.
-Nie wystawiaj mnie na próbę. Następnym razem pyszczku, kocham cię.- powiedziała i pocałowała mnmie w czoło. Była ode mnie wyższa o 2 cm więc nie musiała się zbytnio schylać.
-Ja ciebie też, pa.- odpowiedziałam smutno.
-Jeszcze zadzwonię, pa.- i wyszła.
Położyłam się na kanapie i drzemałam.
z pkt. widzenia Natalie.
Przykro mi było zostawiać ją taką samą, ale bardzo zależało mi na tej pracy, w Nowym Jorku się nie udało to musi tutaj, mam nadzieję.
Biedna Lilly, jej życie jest takie okropne i to jeszcze mieszka z matką. I tak załatwię żeby wróciła do mnie.
Było już trochę późno, szłam w blasku wysokich latarni. Zbliżałam się do domu, głupio mi bez Lilly, ale w sumie mam spokój. Eh życie musi być tak skomplikowane?
Byłam prawie na miejscu i wtedy dostrzegłam jakiegoś chłopaka, niskiego, stał tyłem i nie mogłam zobaczyć kto to. Podeszłam do niego.
-Może w czymś pomóc?- spytałam. Chłopak nerwowo się odwrócił.
Rozpoznałam w nim tego piosenkarza z zespołu Big Time Rush, po tym co mi powiedziała Lilly musiałam się trochę o nich dowiedzieć.
-O jacie jak się wystraszyłem, szukam Lilly McManus.- ups a to psikus.
-Wiesz co tu jej nie ma, mieszka teraz z mamą, a ty jesteś..??
-Carlos Roberto Pena Jr. Możesz mi mówić po prostu Carlos.- przywitał się.
-Nie wpadłabym na to.- powiedziałam z ironią. Bądź miła Natalie to kolega twojej siostry.- powtarzałam sobie w myślach.
-Aha. A może podałabyś mi jej adres, wiesz chciałbym ją gdzieś zaprosić np. do kina.
Zmroziło mnie.
-To będzie raczej nie wykonalne, ale mogę zadzwonić.- pokiwał energicznie głową, wyjęłam telefon i wybrałam Lilly.
-Już się przygotowałaś, przecież dopiero co ode mnie wyszłaś.- zaczęła.
-Czekaj Lilly, jeszcze nawet nie weszłam do domu. Przed naszym domem stoi pewien chłopak, który chce zabrać cię do..
-...kina. Przedstawia się jako Carlos jakoś tam.- O Boże co mam robić, to Carlos Pena z BTR przecież, no przecież on to Carlos Pena z BTR powinien być teraz na scenie, albo włóczyć się gdzieś z kumplami.
Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, więc nie mówiłam nic.
-Hej Lilly jesteś tam?- zawołała Nat.
***************************************************************************
Hejo hej, pierwszy raz tak szybko dodałam nexta, nwm chyba miałam jakiś dziwny przypływ weny twórczej, albo po prostu mi się nudziło =}
Dobra jak zwykle będę prosiła o komentarze, bo są one dla mnie bardzo ważne, nawet gdy są w nich słowa krytyki, ale kocham czytać wasze opinnie, a może dzięki jakimś słowom krytyki bd wiedziała co zmienić w moim blogu.. Dobra to do nie bawem i kocham was bardzo <2+1
czwartek, 14 lutego 2013
Rozdział 5
(...)
-Mama?! Co ty tutaj robisz?! - krzyknęłam przerażona, a Kendall próbował postawić mnie na nogach.
-Słucham, że co JA tu robię?! Co TY tutaj robisz?! Biesz swoje rzeczy i marsz za mną słyszysz?- kiwnęłam głową i poszłam do garderoby chłopaków. Gdy weszłam do środka chłopaki nawet nie odwrócili zwroku od gry, normalnie jak małe dzieci.
Podeszłam do plecaka, wzięłam go i założyłam na jedno ramię.
-Czekaj, czekaj chyba nie pójdziesz?- spytał Kendall po wparowaniu do garderoby.
-Co? Idziesz już?- jęknął Carlos.
-Muszę, nie mogę nie iść, mama po mnie przyszła, po prostu muszę.- popatrzyłam się na nich wszystkich ze smutną miną, zatrzymałam się na blondynie.- Było mi naprawdę miło was poznać, spędziłam ty najmilsze trzy dni w moim życiu.- uśmiechnęłam się blado.
-Przecież jesteś dorosła możesz robić co chcesz.- szepnął Kendall.
Moja twarz stęrzała, poczułam jak krew podchodzi mi do twarzy i zaraz wybuchnę.
-Ty nigdy tego nie zroumiesz!- i wybiegłam czerwona jak gdyby ktoś uderzył mnie rozgrzanym żelazkiem.
Gdy podeszłam do mamy ta tylko pokiwała głową, złapała mnie za rękę i zaprowadziła mnie do swojego samochodu eko na baterie słoneczne.
Całą drogę przesiedziałyśmy w milczeniu, było mi nie dobrze, bo wiedziałam co czeka mnie w domu. Oparłam się o szybę i zaczęłam nucić pod nosem jakiś utwór Beatles' ów.
Z pkt widzenia Kendall' a.
Stałem jak wryty, nie wiedziałem co powiedzieć, bałem się, że już jej nigdy nie zobaczę, jej mama wyglądała na poważnie złą.
"Ty nigdy tego nie zrozumiesz!"- słowa te nadal dźwięczały mi w uszach.
Chciałbym zrozumieć, ale co, jeżeli ona nie chce mi nic powiedzieć.
-I co Kends twoja dziewczyna sobie poszła.- rzucił Dus.
-Ej.- Logan trzepnął go w ramię.
-To nie była moja dziewczyna, po prostu ją lubię jest inna niż te wszystkie dziewczyny, ale musiała przeżyć dużo złego.
-Myślisz, że jeszcze tu przyjdzie?- spytał Carlos.
Usiadłem na kanapie i wpatrywałem się w podłogę.
-Nie ma szans.- odparłem cicho.
-Będzie jej tu brakowało, nuda itd. co nie?- powiedział James, a chłopcy pokiwali głowami.
-Oj, oj, oj.. była tutaj tylko trzy dni, a tak wiele zmieniła.- dodał Carlito.
-Okej nie powinniśmy skupiać się na tej dziewczynie tylko na koncercie.- Dustin miał racje, ale na razie nic mi się nie chciało.
Jakoś dziwnie się czułem.
Weszłyśmy do domu w którym przeżyłam niewiele z mojego krótkiego życia, ale znam ten dom na pamięć.
Usiadłam na podłodze w salonie i włączyłam telewizor.
Mama stanęła przede mną z złożonymi rękoma.
-Nie chcesz mi nic powiedzieć?- spytała z cierpką miną.
-Jak się dowiedziałaś gdzie jestem?
-Po prostu pojechałam do ciebie, nie było cię w domu więc zadzwoniłam do Natalie, ale ona wymigiwała się, że pewnie jesteś gdzieś z Angie itd. itp. Pojechałam do pracy Ang i spytałam się jak tam wychodzi jej opieka nad tobą, powiedziała, że jest spoko. Spytałam gdzie jesteś, a ona powiedziała, że w domu. W końcu po półgodzinnym przesłuchaniu przyznała się, że wie gdzie jesteś.
-Mamo..
-Nie przerywaj! Bardzo się na tobie zawiodłam i postanowiłam, że nie możesz mieszkać z Nat, bo nie mogę jej ufać. Tak więc pojadę po twoje rzeczy, a ty masz tu zostać.
Myślałam, że zaraz się rozkleję, chciałam tak bardzo spędzić jeszcze trochę czasu z chłopakami, ale wiedziałam, że to nie możliwe.
Gdy mama wyszła poszłam do swojego dawnego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Było mi naprawdę przykro. Wzięłam do ręki telefon, był rozładowany, a mi nie chciało się go podłączyć. Włożyłam go pod poduszkę i wtuliłam się w kołdrę.
Miałam dość tego wszystkiego chciałam się jakoś uwolnić, ale byłam zbyt słaba. Zamknęłam oczy i uroniłam kilka łez, po chwili płaczu już spałam.
Z pkt widzenia Kendall' a.
Cały czas się łudziłem, że zaraz wejdzie drzwiami i powie coś w jej stylu, ale nic, resztę wieczoru spędziłem z chłopakami grając na konsoli, wszyscy udawaliśmy, że dobrze się bawimi, ale ja wiedziałem, że nawet moim kumplą jej brakuje.
Położyłem się tak po pierwszej, cały czas chciałem żeby tu była, ale no cóż jak mus to mus. Byłem na siebie zły, że za nią nie pobiegłem.
Myślałem tak jeszcze pare minut, aż w końcu zasnąłem.
*********************************************************
Ok. Najpierw chcę przeprosić za długą nieobecność, ale byłam chora i nie miałam siły pisać. Dwa. Chcę podziękować za te wszystkie nominacje, jesteście naprawdę wspaniali. I trzy ten rozdział dedykuję Angie, ponieważ zasłużyła sobie:) Dobra, to liczę, że będą jakieś komentarze, które mnie uszczęśliwią, jeszcze raz dzięki za wszystko i do następnego ;P
sobota, 2 lutego 2013
The Versatile Blogger
Zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez:
1. Angie Vampir
2. Rusherka ♥
Dzięki, dzięki i dzięki ♥
Każdy nominowany blogger powinien"
*podziękować nominującemu na jego blogu
*pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
*ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
*nominować 10 blogów (lub więcej)
*poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
Nagroda:
7 http://dream-about-big-time-rush.blogspot.com
8. http://asialovebtr.blogspot.com
9. http://rainbow-4everbtr.blogspot.com
10. http://big-time-rush-love-4ever.blogspot.com
Kolejność jest przypadkowa, serio kocham was wszystkie i jeszcze raz dzięki!
1. Angie Vampir
2. Rusherka ♥
Dzięki, dzięki i dzięki ♥
Każdy nominowany blogger powinien"
*podziękować nominującemu na jego blogu
*pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
*ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
*nominować 10 blogów (lub więcej)
*poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów
Nagroda:
Fakty:
1 .Jestem brązowooką szatynką, pochodzenia Szwedzkiego, o wystających kościach policzkowych i fioletowych okularach na nosie.
2. 5 lipca będzie moja pierwsza rocznica bycia Rusherką.
3. Moja najlepsza przyjaciółka to moja kuzynka (Nattalie:))
4. Kumpela (Angie)
5. Kocham wszystkich chłopców z BTR, ale naj Kendalla:)
6. Pokochałam Kendzia przez jego sexy nos i te zielone oczy.
7. A tak w ogóle jestem nieźle świrnięta.
Nominowane blogi przeze mnie:
8. http://asialovebtr.blogspot.com
9. http://rainbow-4everbtr.blogspot.com
10. http://big-time-rush-love-4ever.blogspot.com
Kolejność jest przypadkowa, serio kocham was wszystkie i jeszcze raz dzięki!
Subskrybuj:
Posty (Atom)